Gadki z Chatki

Gadki z Chatki nr 62
czerwiec 2006
Relacje

Za głosem trembity

Małgorzata Wielgosz

W Krakowie "za głosem trembity" można było udać się na Festiwal Kultury Huculskiej, który zagrał tam w dniach od 7 do 10 kwietnia (a właściwie już 6 kwietnia, gdyż wtedy miał miejsce pierwszy wykład na temat muzyki huculskiej). Propozycje poznawania tej kultury były rozmaite - od możliwości wysłuchania wykładów o Huculszczyźnie, po wzięcie udziału w warsztatach malowania pisanek czy nauki huculskich tańców pod okiem, znanego już doskonale w Polsce, Romana Kumłyka.

Huculscy muzykanci na Rynku w Krakowie fot.: Łukasz Mrzygłód

Sygnały połonińskie grane na trembitach uatrakcyjniały pochód Hucułów w tradycyjnych strojach od Bramy Floriańskiej, ulicami Starego Miasta, pod Wawel, a malowanie pisanek odbywało się przy śpiewanych przez instruktorki (również w huculskich strojach) ukraińskich pieśniach.

Wykłady dotyczyły huculskiej muzyki, geografii tamtych terenów, magii połonin, mentalności mieszkańców oraz trwałości magicznego myślenia i praktyk Hucułów (w tym mowa była o niezwykłych przedmiotach, zaklęciach, miejscach przeklętych). Prelekcje te połączone były z pokazami slajdów przedstawiających Huculszczyznę, grą na fujarce, dudce i innych huculskich instrumentach w wykonaniu Piotra Kłapyty.

W ramach Biesiady Vincenzowskiej odbył się wykład o - jak powiedział niegdyś Czesław Miłosz - "Europejczyku, ale także człowieku gór", Stanisławie Vincenzie - polskim autorze huculskiej epopei "Na wysokiej połoninie". Huculi mówią o Vincenzie jako o człowieku, który zrozumiał i opisał Huculszczyznę, gdyż jego dusza była nią przeniknięta. Wspominają, że zawsze miał wielu gości i kolędników chętnie przyjmował. A skoro o huculskich kolędnikach mowa... Do dziś cieszą się oni poważaniem, przestrzegają pewnych zasad - starają się być jak apostołowie, powstrzymywać od pokus, sprośnych żartów i piosenek, czy uganiania się za dziewczynami. Przynoszony przez nich krzyż ma wnosić do domów świętość. Sylwetka Vincenza zainspirowała reżysera Waldemara Czechowskiego do nakręcenia filmu "Śladami Vincenza", który można było obejrzeć na festiwalu. Po nim miała miejsce biesiada przy suto zastawionym stole.

Warsztaty malowania pisanek techniką huculską fot.: Elżbieta Żak

Na uwagę zasługiwała wystawa drewnianych świątków Jana Malika, zatytułowana "Miłość przekazana w drewnie". Jego prace wyrażają miłość do Boga, przyrody, zwłaszcza górskiej. Figurki istot boskich niezwykle często rzeźbiarz przyozdabia motywami z natury, z połonin, turni, gdyż dla artysty góry są ostoją Bożego sacrum, a Matka Boska ich patronką. Autor wykonuje swoje prace w lipowym drewnie, jednakże często stosuje jego polichromię.

Podczas festiwalu można było obejrzeć także wystawy fotografii "Na huculskim płaju" oraz "Czarnohora. Przyroda i człowiek". Niektóre z prac zostały opatrzone cytatami z "Na wysokiej połoninie" Vincenza. Fotografie przedstawiały między innymi panoramy górskie, osady pasterskie w Czarnohorze i na połoninie Szeszul, lasy w masywie Szeszula (tworzone przez buczyny i jaworzyny), połoninę Hołowczeską pod Pietrosem.

Inna z wystaw, a także osobny wykład, przybliżały architekturę huculską. Jej urok i odrębność tkwi głównie w surowości form, zdobnictwo zewnętrzne nie jest okazałe, cechuje je prostota. Jednakże wnętrza huculskich chat bywają bardzo okazałe i bogato zdobione. W kompozycji zdobień przestrzega się symetrii, wzory oparte są na motywach geometrycznych, niekiedy roślinnych. Wykonane są przy użyciu nieskomplikowanych narzędzi, typu cyrkiel, świder, dłuto.

Przyrodę i życie mieszkańców Czarnohory można było z kolei zobaczyć na wystawie fotografii prof. Kazimierza Wiecha (prof. Wiech wygłosił także referat dotyczący reminiscencji ze swojej podróży). Osobna ekspozycja poświęcona została publikacjom o Huculszczyźnie. Na wystawie etnograficznej uczestnicy festiwalu mogli oglądać huculskie przedmioty codziennego użytku, jak torba skórzana, laska inkrustowana, drewniane, rzeźbione szkatułki, a także krzyże. W części wystawy zatytułowanej "ceramika huculska" mieściły się wykonane z gliny, polewane i malowane naczynia. Znajdujące się na wystawie huculskie wyroby drewniane były bogato zdobione - toczona i rzeźbiona maselniczka, szkatułka wysadzana koralikami i mosiądzem, czy flaszka na wódkę rzeźbiona i inkrustowana. Można było również przyjrzeć się tradycyjnym huculskim męskim i damskim strojom, które współcześni Huculi wkładają tylko od święta. Strój kobiecy składa się między innymi z kieptara, czyli kożucha bez rękawów, koszuli, chustki na głowę, krajki wełnianej, zapaski i dziobni (torby wełnianej). Uwagę zwracały lniane, bogato haftowane tkaniny obrzędowe (ruszniki) oraz ogromne, zdobiące ściany kilimy wełniane (liżnyki). Hucuła przedniego rodu z Żabiego, Hucułki w różnym wieku (od mołodoj do starej) i przy rozmaitych czynnościach gospodarskich (na przykład przy kądzieli), a także taniec charakterystyczny dla tego regionu można było podziwiać na widokówkach ze zbioru Anny Beiersdorf.

Huculska sztuka ludowa fot.: Łukasz Mrzygłód

W poniedziałek, uczestnikom festiwalu, na Huculszczyznę pozwolił się przenieść pokaz filmów o tym regionie. Można było zobaczyć "Cienie zapomnianych przodków" w reżyserii Siergieja Paradżanowa (z udziałem Hucułów) i kilka filmów dokumentalnych. Do nich należy zaliczyć nakręcony na Huculszczyźnie jesienią 2003 roku "Ja, Hucuł" autorstwa Jerzego Kołodziejczyka i Danuty Buchczyk oraz między innymi o obyczajach wielkanocnych i bożonarodzeniowych - "Huculska Paska", "Jordan na Huculszczyźnie", "Gdzie szum Prutu, Czeremoszu" w reżyserii Krzysztofa Krzyżanowskiego i Kingi Wiechczyńskiej.

Krzysztof Krzyżanowski - dziennikarz, reportażysta, człowiek gór (wychował się na Podhalu) mówi o swoich filmach: "Robiłem reportaże dla telewizji, dlatego są to dość krótkie formy. Jako historyk z wykształcenia kładłem w nich nacisk na wydźwięk społeczny. Huculszczyzna zawsze mnie fascynowała, przez nią zbliżyłem się do Ukrainy. To huculskie poczucie dumy, swobody, wolności, przywiązanie do przodków jest fantastyczne". Z kolei Jerzy Kołodziejczyk, współautor filmu "Ja, Hucuł", skromnie twierdzi, że nie uważa się za znawcę Huculszczyzny, ale dzięki życzliwości ludzi, a zwłaszcza Romana Kumłyka, który w filmie pełni rolę narratora, udało mu się ten huculski zamysł filmowy zrealizować. Reżyser wiedział, że Kumłyk opowiada barwnie o Huculszczyźnie i taki sposób prowadzenia narracji uznał za najbardziej odpowiedni. Film składa się z części tematycznych - "Dzieciństwo", "Wesele huculskie", "Dom", "Kobieta", "Mężczyzna", "Religia", "Magia", "Starość", "Śmierć". Pozwala więc poznać wiele aspektów życia Hucułów i odrębności kulturowych tego regionu. Z praktyk weselnych - po ślubie młoda para spogląda przez dziurkę w kołaczu, aby panowało w ich małżeństwie szczęście, rodziły się dzieci i były "okrągłe". Z kolei o tym, kto będzie rządził w domu, zdecyduje to, w czyich rękach (pana czy panny młodej) pozostanie większa część kołacza, który rozrywają, każde ciągnąc w swoją stronę.

Przedostatniego dnia festiwalu na krakowskim Placu Wolnica słyszało się dźwięki trembity oraz grę grup Czeremosz i Wipcze. Można było też kupić coś z huculskich wyrobów. Restauracja "Smak Ukraiński" oferowała pierogi z bryndzą, czy kuleszę z grzybami (zabrakło błyskawicznie!). Te parę dni pozwoliło przenieść się na huculski płaj. Zaś już urzeczonym tą kulturą - powrócić.