Gadki z Chatki

Gadki z Chatki nr 58
wrzesień 2005
Relacje

Schodzą do podziemia

Piotr Piegat

17 czerwca w Podziemiu Kamedulskim na warszawskich Bielanach odbył się niezwykły koncert Transkapeli. Niezwykły - bo promujący pierwszą płytę kapeli "Sounds & Shadows". Niezwykłe było również miejsce i klimat tego koncertu.

Do Podziemia Kamedulskiego najpierw trzeba jakoś dojść lub dojechać - przez cały Las Bielański, aż na nadwiślańską skarpę. Tam wznosi się klasztorny kompleks pokamedulski otoczony budynkami Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Potem wypada przywitać się z tutejszą maskotką - osiołkiem, którego malownicza stajenka usadowiła się tuż obok kościoła. Jeszcze tylko zejście po stromych schodkach do podziemi i już ogarnia ascetyczny urok klubu (piwnicy artystycznej) urządzonego i prowadzonego przez miejscowego duszpasterza akademickiego, księdza Wojciecha Drozdowicza. Wewnątrz białe ściany i łuki; prace, obrazy, kolaże studentów ASP; stare meble i sprzęty domowe... Na środku piwnicy niewielka scena, a na niej główna atrakcja tego wieczoru - Transkapela, czyli melodie klezmerskie wędrownych muzykantów z Karpat.

Skocznie i radośnie zagrane ludowe nuty karpackie z Rumunii, Węgier, Słowacji, Mołdawii, Huculszczyzny, Galicji... A wszystko bogato ubarwione nutą klezmerską. Na płycie "Sounds and Shadows" grają tak samo - naturalnie i prawdziwe. Muzycy ubrani stylowo, z autentycznymi i oryginalnymi instrumentami - skrzypce, cymbały huculskie, vioara cu guarna (połączenie skrzypiec z trąbką), węgierski gardon, bęben mołdawski. Członkowie Transkapeli to doświadczeni muzycy folkowi, znani z takich składów jak Sielska Kapela Weselna i Lautari, a tego wieczoru z Transkapelą gościnnie zagrał Jacek "Folk Guru" Hałas (Lautari, Muzykanci). Na ekranie za sceną oraz na ścianach piwnicy wyświetlane były wizualizacje komputerowe - stare filmy i fotografie z życia i tradycji karpackich klezmerów. Zgromadzona licznie publika, w większości rodzinna, zaprzyjaźniona z muzykami, tworzyła świetny klimat wspólnej zabawy. W piecu chlebowym przez cały koncert piekł się bochen chleba na wieczorny poczęstunek (wielkie pajdy ze smalcem, wiejskim twarogiem, powidłami, mazurskim miodem...).

Gdy już najedzeni i przesiąknięci karpacką muzyką wychodziliśmy z Podziemia Kamedulskiego, nad lasem zapadł zmrok. Wszystko ucichło po deszczu i pachniało świeżą, wiosenną przyrodą. Nad Wisłą powoli zaczęła unosić się mgła... To było prawdziwe folkowe misterium.