Gadki z Chatki

Gadki z Chatki nr 27
kwiecień 2000
Poezja

O moich pieśniach II
Zbigniew Nasiadko

Zbigniew Nasiadko

Jest to druga część cyklu złożonego z sześciu wierszy osnutych między innymi na motywach starych kurpiowskich pieśni ludowych. Ich autor - Zbigniew Nasiadko jest Kurpem z pochodzenia i choć mieszka obecnie na Podlasiu, w utworach wraca do rodzinnych stron. Zbigniew Nasiadko nie tylko opisuje piosenki - jest też ich znakomitym wykonawcą.


Cyraneczka

Z daleka była
z za rzeki wychodziła
ze śpiewnego rodu

Przyleciała cyraneczka
z za boru
z za wody
Pieśni śpiewała
zakwitła jabłoneczka
koło studni
Dziadek posadził
rajskie jabłuszka
kasza jaglana
miód w plastrach pachnie
szczęśliwe dzieciństwo

Kołysała
pieśni śpiewała
siedem koni Jasio miał
tatko lubił konie
z sieni przejście
wprost do stajni
gniade parskały wesoło

Przędła
pieśni śpiewała
Zakrzyczały, zagłosiły
gąseńki na wodzie
Zapłakali gorzkimi łzami
rekruci w pochodzie

Lata moje lata
Gdzie mi się podziały
Z wodą popłynęły
Z wiatrem się rozwiały"

Pieśni się ostały


Zbigniew Nasiadko
     
Słownik wyrazów bliskich i swojskich nazw:

Przyleciała cyraneczka z za boru, z za wody - piosenka "cyraneczka nie ptak, dziewczyna nie ludzie, a mrugnę na niego zaraz za mną pójdzie" - wyfrunęła dawno temu wraz z zespołem "Mazowsze" z moich rodzinnych Kurpi i po blisko pół wieku odnalazłem ją w wydanej w Białymstoku w "Księdze pieśni biesiadnych". Spodobała mi się ta książka, bo spośród 150 utworów ponad 1/3 stanowiły pieśni już ogólnopolskie wiejsko - miejskie pieśni ludowe pochodzące niegdyś z różnych regionów.

Zbigniew Nasiadko

Cyraneczka - to najmniejsza z gniazdujących w Polsce kaczek. Zupełnie odmiennym gatunkiem jest cyranka, która na pierwszy rzut oka stanowi pomniejszoną nieco kopię powszechnie znanej kaczki krzyżówki. Taką miniaturową kaczuszkę można zmieścić w dłoni. Niezapomniany to widok, gdy mała cyraneczka - mama prowadzi swe malutkie dzieci do wody. Idą gęsiego, w równych odstępach, ostatni w szeregu pisklak odwraca co chwila główkę, jakby sprawdzał czy nikt nie został w tyle. Nie zdarzyło mi się widzieć samca cyraneczki w wiosennym godowym stroju, lecz widziałem wiele razy wiosną kaczory cyranek. Taki krygujący się na wodzie przed swoją partnerką ptasi galant jest wtedy od czubka głowy aż po koniec ogonka we wspaniałych, tęczowych, opalizujących barwach. Gdyby nie fakt, że te bajkowe ptaki kręcą się stale koło swych skromniej odzianych partnerek, to można by pomyśleć, że pomyliły miejsca swego stałego zamieszkania i przyleciały nad Narew wprost z Afryki Równikowej czy Amazonii lub uciekły z zoo.


Siedem koni Jasio miał, wszystkie siedem zaprzągał - a dalej jest już prosty i dziarski refren: "Kalina, malina dziewczyna moja, wszystkie siedem zaprzągał". Z powodu tego prostego refrenu, którego nie trzeba się długo uczyć zawsze intonuję tę pieśń na biesiadno - ogniskowych imprezach. Przed przyjazdem do Lublina na "Mikołajki Folkowe" sięgnąłem do mojej muzycznej encyklopedii - książki ks. Władysława Skierkowskiego pt. "Puszcza Kurpiowska w pieśni", którą wydał Związek Kurpiowski w Ostrołęce w 1997 r. Byłem mile zaskoczony. Ksiądz Władysław Skierkowski okazał się być folklorystą dokładnym, z prawdziwie naukowym podejściem do sprawy. Oto poniżej cytuję zwrotki pieśni "Siedem koni", które bardzo pasują do biesiadnego śpiewu. Dla jasności przekazu pomijam cechy gwarowe tekstu:


Deszczyk padał, zmoczył mnie
Ty dziewczyno nocuj mnie.
Nie będę cię nocować
Bo mi będziesz figlować
A ja ciebie nie ruszę
Jeśli każesz to muszę
Wsadził czapkę na ucho
Do widzenia dziewucho ...

Zakrzyczały, zagłosiły - Dziadek Józef nauczył mnie pieśni o młodym rekrucie, co płakał maszerując w pochodzie. Kilka wersji tej pieśni znalazłem w "Dziełach wszystkich" O. Kolberga, ale śpiewam zawsze ten "dziadkowy" tekst, bo wyjaśnił mi dawno temu dokładnie, dlaczego płakali rekruci i dlaczego pieśń jest taka smutna.

Służba w carskim wojsku trwała 25 lat. Pobór odbywał się poprzez losowanie niezbędnej z danej gminy liczby rekrutów. Ci, których wylosowano stawali "do miary" przed komisją poborową, która sprawdzała ich zdolność do służby (wzrost, stan zdrowia), a potem był wyrok - 25 lat ruskiej niewoli, z której nie było wybawienia.

W "Pieśniach Kurpiowskich" wybranych i opracowanych przez Karola Szymanowskiego jest utwór pt.: "Wysły rybki, wysły", w którym dziewczyna śpiewa:


Prosiłam Boga i śwanty Barbary, zeby mój Jasiulek nie stawał do miary.
Prosiłam, prosiłam, ni mogłam uprosić, musi mój Jasiulek sabelecke nosić.

Muszę wytłumaczyć czytelnikom dlaczego we frazie "zakrzyczały, zagłosiły gąseńki na wodzie" pojawił się wynaleziony przeze mnie neologizm "zagłosiły". Tak przetłumaczyłem sobie ukraiński czasownik "hołosyty", "hołosyły", którego najbliższym polskim odpowiednikiem jest słowo lamentować, głośno płakać lub po kurpiowsku głośno wyrzekać. Słyszałem kiedyś, w latach 60-tych, jak strasznie przejmująco hołosyły - matki i dziewczyny odprowadzające swych chłopców do wojska w ZSRR na Ukrainie pod Charkowem.

Rzeczownik "hołosynia" pochodzi od czasownika "hołosyty" i oznacza wywodzący się jeszcze z czasów pogańskich rytuał pogrzebowy, którego istotę stanowi lament, płacz, śpiewokrzyk po stracie bliskiej osoby. Obrzęd ten ze względu na swą muzyczną i słowną - poetycką formę stanowi dla wszystkich uczestników uroczystości pogrzebowych przejmujące i poruszające do głębi przeżycie .....Ale nie rozwijam tego wątku dalej, bo na świecie jest wiosna.

Wesoły nam dziś dzień nastał!



PS. Pieśni zostają, a świat jest bardzo mały. W 23 numerze GzCh w artykule "Pieśni postne - szczera wiara, żywa pogodność" autorstwa Sławomira Browkina doczytałem się, że w ubiegłym roku w kościele św. Krzyża w Warszawie śpiewał pieśni wielkopostne mój dalszy wuj, lecz bardzo mi bliski rodak i sąsiad z Mątwicy, wspaniały skrzypek Jan Nasiadko.