Gadki z Chatki

Gadki z Chatki nr 27
kwiecień 2000
Instrumenty

Skrzypce zmechanizowane
Lira korbowa

Marcin Skrzypek

Lira korbowa to instrument bardzo sympatyczny, ale mało znany i dość specyficzny. Aby ułatwić początkującym lirnikom stawianie na nim pierwszych kroków Jerzy Burdzy (basista Zespołu Polskiego, lirnik z "Ogniem i mieczem" i pedagog muzyki ludowej - patrz wywiad w GzCh nr 25), zorganizował w dniach 25-27 lutego 2000 r. warsztaty liry korbowej. Odbyły się one w Warszawie, w założonym przez niego Bielańskim Centrum Edukacji Muzycznej, a prowadzącym był Andrew Nixon, szkocki lirnik od 7 lat mieszkający w Polsce, lider zespołów Biesiada Okpiświatów i Scaur. Jednym z uczestników warsztatów był niżej podpisany.


Lira korbowa nie ma nic wspólnego z lirą, czyli czymś pomiędzy harfą a lutnią. Przypomina raczej skrzypce, w których struny skraca się klawiszami, a smyczek zastąpiono trącym o struny kołem poruszanym właśnie korbą. Lira korbowa to instrument o wielu obliczach i pełen sprzeczności. Jest egzotyczna, ale jednocześnie wpisana w naszą tradycję. Grywali na niej wędrowni dziadowie proszalni, ale utwory na lirę pisali też Heydn, Vivaldi, Beethoven i Mozart. Jej budowa bywa dość prymitywna, ale też niezwykle skomplikowana. Gra na lirze od początku może dać sporo satysfakcji ze względu na ciekawe brzmienie i łatwość grania melodii, ale może też już na samym początku zniechęcić z powodu trudności osiągnięcia czystego dźwięku. Jednym słowem - zanim sięgniecie po ten instrument warto wcześniej nieco się przygotować, poznać jego możliwości i tradycję.


Czym się różni lira


Lira w swojej najprostszej wersji (tzw. symfonia) wyglądała jak zwykła skrzynka z korbą. Wewnątrz tylko jedna struna, której niski, ciągły dźwięk - burdon, pomagał w średniowiecznych śpiewach liturgicznych. Bardziej skomplikowaną wersją dawnej liry było prawie dwumetrowe organistrum obsługiwane przez dwie osoby, z których jedna kręciła korbą, a druga grała melodie pociągając - nie naciskając - klawisze (X w.).

Andrew Nixon ze swoją lirą w Jaworniku

Najprostsza klasyczna lira korbowa ma trzy struny: burdonową, melodyczną i trampet (od ang. trumpet). Dźwięk pierwszej z nich jest podstawą harmoniczną melodii i dodaje brzmieniu liry "mięsa". Drugą strunę skraca się naciskając proste klawisze zamocowane w podłużnej skrzynce podobnie jak w szwedzkich skrzypcach. Na lirze gra się siedząc lub stojąc instrument unieruchamiając paskiem.

Trampet jest wśród instrumentów wyłączną domeną liry korbowej. Struna ta jest zwykle nastrojona tak jak melodyczna, ale gra tylko jeden, ciągły dźwięk. Opiera się na osobnym, przemyślnie skonstruowanym mostku, który spełnia rolę młoteczka uderzajacego szybko w pudło rezonansowe przy mocniejszych szarpnięciach koła. Dźwięk ten słuchacze odbierają jako charakterystyczne "bzyknięcia", skąd przez skojarzenie z dźwiękiem trąbki efekt ów nazwano "trampetem". Dzięki odpowiedniej pracy nadgarstka i palców wytrawny lirnik może "bzyknąć" aż 32 razy za jednym obrotem koła. Trampetem wybija się rytm do granej lewą ręką melodii. (A swoją drogą, ciekawe, jak zabrzmiałby trampet w skrzypcach?)

Wyobraźmy sobie teraz nie jeden, ale trzy burdony, dwie pary strun melodycznych obsługiwanych przez dwie osobne klawiatury, dwa trumpety i cztery dodatkowe struny rezonujące (jak w sitarze), a zaczniemy mieć pojęcie o możliwościach liry korbowej.


JAK SIĘ NIE ZNIECHĘCIĆ - PIERWSZE KROKI


Inaczej niż w skrzypcach, gdzie wszystko zależy głównie od pracy rąk - dzięki czemu i słuchający, i grający przyzwyczaili się, że początki bywają trudne - dźwięk liry korbowej zależy przede wszystkim od detali mechanicznych wyregulowanych "na sztywno". Optymalne ustawienia osiąga się metodą wielu prób i błędów, przy czym należy pamiętać, że każdy egzemplarz liry jest inny. Stawia to dość duże wymagania grającemu, który w stopniu większym niż w innych przypadkach musi stać się opiekunem swojego instrumentu. Dlatego też pierwsze kontakty z nową lirą korbową mogą być zniechęcające.

Każdy skrzypek rozpoczyna grę od naciągnięcia smyczka i porządnego nasmarowania go kalafonią. W lirze korbowej kalafonii stosuje się niewiele, zaś sprawą kluczową jest sprawdzenie czy struny biegną równolegle do brzegu koła naciskając nań z odpowiednią siłą. Od tego zależy, czy dźwięk będzie anemicznym wyciem wysokich alikwot (za mały nacisk) czy piskliwym skrzeczeniem (struny za mocno oparte na kole, załamane na jego kantach). Teoretycznie kąt i wysokość przebiegu strun powinny być wyregulowane przez lutnika, ale w praktyce trzeba to robić samemu.

Na profil i średnicę koła raczej nie mamy wpływu (łatwiej tu wszystko zepsuć niż coś naprawić), więc pozostaje regulowanie wysokości oparcia strun np. przy użyciu papierowych podkładek, których stosowanie polecają zachodnie podręczniki. Stanisław Wyżykowski, najpracowitszy wytwórca lir w Polsce, wymyślił nawet specjalny mostek o regulowanej wysokości - patent prosty i skuteczny. Wiele zależy więc tu od naszej pomysłowości, uporu, ale jeżeli lira skrzeczy, nawet coś tak prowizorycznego jak papierowa podkładka potrafi zdziałać cuda.

Drugim czynnikiem, który wydatnie wpływa na dźwięk liry jest watka, którą owija się struny w miejscu styku z kołem. Najbezpieczniejsza do tego celu jest wata wiskozowa (syntetyczna) ze względu na swoją miękkość i brak "supełków". Aby nawinąć watkę umieszczamy jej kłaczek pod struną potraktowaną wcześniej kalafonią. Następnie owijamy jeden koniec kłaczka wokół struny starając się go wcisnąć pod spód paznokciem. Na koniec kręcimy szybko korbą próbując jednocześnie obracać strunę w palcach i docisnąć ją do koła. Za piątym razem powinno się udać. Zasada nr 1: nie dotykać palcami brzegu koła. Zasada nr 2: im mniej waty tym lepiej - więcej na strunach grubych, mniej na cienkich. Zasada nr 3: nie poddawać się.

Kiedy opanujemy już regulację ułożenia strun na kole, możemy zastanowić się, jaka barwa i siła dźwięku nas najbardziej interesuje. W zależności od konkretnego egzemplarza liry manipulując podkładkami i watą możemy uzyskać brzmienie aksamitnie bądź chropowate, przypominające dudy, organy lub gitarę Hendrixa. Duże znaczenie ma tutaj dobór strun. Jest to bardzo pracochłonny, ale już ostatni z decydujących etapów przygotowania liry go gry. Od niego ostatecznie zależy czy instrument ten polubimy, czy odłożymy na półkę. Najlepsze są struny do instrumentów smyczkowych - skrzypiec i wiolonczeli, im droższe tym lepsze. Chętnie używa się również strun jelitowych, nylonowych do gitary i żyłki wędkarskiej.

Koło i mechanizmy regulacji strun w lirze węgierskiej

Grający na lirach z trampetem powinni zostawić sobie nieco cierpliwości w zapasie, ponieważ powodzenie tego efektu zależy przynajmniej od 6 czynników, nie licząc dwóch technik gry nadgarstkiem. Odpowiednio czuły trampet z pewnością jednak wynagrodzi wysiłek włożony w jego wyregulowanie. Ostatnia uwaga dotyczy klawiszy. Czasem są one odwodzone sprężynkami, a czasem tkwią luźno. Wtedy podczas gry muszą być skierowane w dół, aby mogły swobodnie opadać - stąd charakterystyczna poza lirnika. Klawisze ze sprężynkami dają większy komfort gry, ale klawisze "grawitacyjne" są bardziej czułe.

Co jeszcze początkujący lirnik wiedzieć powinien? Jak czyścić i konserwować koło; dlaczego właściwa menzura strun zmniejsza zużycie klawiszy; czym i gdzie smarować; do czego może się przydać niepotrzebne zdjęcie rentgenowskie; na jaki strój się zdecydować, a wreszcie jak prawidłowo jak siedzieć i trzymać korbę.

Na te i inne pytania wszyscy zainteresowani na pewno znajdą odpowiedź na następnych warsztatach Andrew Nixona. Na własnej skórze przekonałem się, że bezpośredni kontakt z doświadczonym muzykiem jest najlepszą formą nauki gry na tym instrumencie.


SKĄD WZIĄĆ LIRĘ KORBOWĄ


W produkcji lir specjalizują się: Wielka Brytania, Benelux, Francja, Niemcy i Węgry. Liry brytyjskie, holenderskie i francuskie mają pudło ze spodem półokrągłym na wzór lutni i są dość skomplikowanej budowy. Na takich gra Andrew Nixon. Zarówno ich kształt, zdobnictwo jak i możliwości wynikają z bogatych tradycji dworskich tych krajów. Liry niemieckie częściej bywają płaskodenne i prostsze z wyglądu, ale nie odstępują możliwościami tym pierwszym. Najdroższe egzemplarze mają wbudowane przystawki i tunery, suwaki regulujące głośność strun i registry podobnie jak w akordeonach, a także kapodastry i mechanizmy zdejmujące struny z koła, co umożliwia grę w różnych tonacjach. Liry węgierskie są prostsze i bardziej zbliżone do tradycji ludowej.

Regulowany mostek Stanisława Wyżykowskiego

Najszybszym źródłem dostępu do informacji o rynku lir jest internet. Dobrym punktem startu jest strona www.gurdy.uk (od angielskiej nazwy liry: hurdy-gurdy). Za najlepszego wytwórcę lir na Wyspach uważa się Chrisa Eatona, którego syn Nigel należy do ścisłej czołówki lirników. Nawet i on jednak musiał czekać aż 2 lata na nowy instrument od ojca. Dobre liry ze źródeł brytyjskich kosztują od 1400 do 2500 funtów, ale droższe egzemplarze nadają się od razu do grania.

W Niemczech ceny lir kształtują się od 1800 do 7000 marek. Tamtejsi lutnicy nie powiedzieli jednak ostatniego słowa - chodzą słuchy o prototypach wartych kilkanaście tysięcy marek. W zachodnich ofertach katalogowych znajdują się zestawy do własnoręcznej budowy, a w komisach są nawet gotowe egzemplarze-samoróbki, lecz ich jedyną zaletą jest niska cena. Klasyczne liry węgierskie (trzystrunowe: burdon, struna melodyczna, trampet) kosztują około 2000 zł. Liry w szerokim wyborze można spotkać na trzech dużych festiwalach folkowych: w Niemczech w Rudolstadt (początek lipca), w St. Chartier (lipiec, podobno Mekka lirników) i w L'orient we Francji (sierpień). Szczegóły w internecie i przewodnikach Pascala.

Polscy lutnicy dopiero uczą się robić liry, nie mniej jednak wiele ich instrumentów jest już z powodzeniem używanych. Pierwszym z budowniczych jest niewątpliwie Stanisław Wyżykowski z Haczowa koło Sanoka, lutnik wszechstronny, który pierwszą swoją lirę zrobił w 1964 roku. Dotychczasowe egzemplarze kosztowały ok. 1000 zł , średni czas oczekiwania 2 miesiące. Z Białorusi pochodzi Aleksander Łoś, wykonawca przynajmniej dwóch znanych mi lir. W Warszawie zaś mieszka Andrzej Kuczkowski, lutnik-rekonstruktor robiący instrumenty m.in. dla Zespołu Polskiego. Podobno liry po amatorsku wykonuje ktoś we Wrocławiu i Warszawie. Znajomy lutnik gitarowy zadeklarował, że mógłby na zamówienie wykonać lirę za 3-4 tys. złotych z gwarancją pełnej satysfakcji klienta.


LIRNICY W POLSCE


Obecnie ludzie związani z muzyką w naszym kraju mają w sumie przynajmniej 22 liry korbowe. Dwie są w posiadaniu Andrew Nixona. Dwóch używa Orkiestra św. Mikołaja. Pierwszą, autorstwa Aleksandra Łosia, można usłyszeć na kasecie "Z wysokiego pola" (1994 r.) oraz na płycie Się Gra. Druga, węgierska, jest w fazie rozruchu. Na lirze Aleksandra Łosia gra też śpiewający m.in. dziadowskie ballady Janusz Prusinowski, muzyk multiinstrumentalista kojarzony najczęściej z warszawskim Domem Tańca. Liry węgierskiej używa również Jacek Hałas z Muzykantów. Można ją usłyszeć na nagrodzonej Folkowym Fonogramem Roku 1999 płycie tego zespołu. Jerzy Burdzy korzysta z dwóch lir Stanisława Wyżykowskiego - po jednym instrumencie jego autorstwa mają także Maciej Cierliński ze Starej Lipy i zespół Matragona z Sanoka.

Pozostali mniej lub bardziej aktywni lirnicy to (w nawiasie liczba instrumentów): Witold Kozłowski z zespołu Ovo (1), Marcin Zalewski, pracownik warszawskiej akademii muzycznej (1), trzy osoby ze środowiska zespołu Ars Nova (3), Marek Leszczyński, ex Atman (1), Maria Pomianowska (1), Przemysław Wawrzyniak, dudziarz spod Poznania (1), Marek Wilczyński, krakowski kompozytor (1), gdańskie bractwo rycerskie (2).

Jak widać lira korbowa, choć mało znana, w Polsce rzadkością nie jest. Budzi zainteresowanie zarówno amatorów jak i zawodowców, środowisk związanych z folkiem, muzyką dawną jak i tradycyjnym folklorem. Wróży to jej coraz większą popularność.