Gadki z Chatki

Gadki z Chatki nr 54/55
(5/6) 2004
Relacje

Kapela ze Wsi Warszawa w S-1
Koncerty, spotkania, warsztaty...

Joanna Zarzecka

Kapela ze Wsi Warszawa i Zespół Lipsk,  fot.: Joanna Zarzecka

16 listopada w Warszawskim Studiu S-1 miało miejsce prawdziwe wydarzenie – koncert Kapeli ze Wsi Warszawa w nowym programie „Wykorzenienie”. Do koncertu Kapela zaprosiła znamienitych (choć w założeniu kontrowersyjnych) gości – Zespół Śpiewaczy Lipsk znad Biebrzy, Kapelę Mariana Pełki (czołową grupę radomskich „rootsów”) oraz (z zupełnie już innej bajki) – DJ FeelX.

Kapela zaprezentowała nowy, ele-gancki image – artystycznie zindywi-dualizowane przyodziewki w odcieniach czarno-pomarańczowo-bordowych. Zaczęła od starego i znanego kawałka, a po nim nastąpił nowy (w wykonaniu samych dziewczyn) na sukę, cymbały i basy, z lekkimi wtrąceniami „solo na trójkącie”. Po takich pogrywankach wstępno-rozpoznawczych pałeczkę przekazano Kapeli Mariana Pełki z Radomskiego. Słynne trio wycięło od ucha trzy kawałki, porywając do tańca parę tancerzy z Domu Tańca po czym, mimo gromkich owacji, ustąpiło pola gospodarzom. Ci z kolei zafasowali „Słowiańskie Calypso” (jak stwierdził Maciej Szajkowski – „rzecz o miłości dwojga nastolatków z okolic Powsina”), utwór z gatunku folk-ska na podobieństwo wyliczanki – kawałek w konwencji minimalnej. Kolejnym zaproszonym gościem był – jak zapowiedział Szajkowski – „jego eminencja DJ FeelX: muzyka wiejska miesza się z miejską, jednym słowem – fornale spotykają dziedzica!”. DJ FeelX tak zręcznie podmiksował się pod Kapelowe granie, że wcześniejsze obawy (co do zasadności takich eksperymentów) rozwiały się jak dym nad kartofliskiem.

Nadeszła pora na Zespół Śpiewaczy Lipsk. Zabrzmiała rzewna ballada w gwarze na pierwszy rzut ucha ukrai-ńskiej (na temat porwania pewnej dzieweczki i przyczyn tego leżących w złym wychowaniu dzieci w ogólności; historia znana z ukraińskiego hitu „Jichały Kozaki”). W pewnym momencie lider Kapeli zapowiedział „hymn wyścigów konnych ze Służewca”, czyli „Śtyry konie”. Mimo zachęty, iż można do muzyki skakać, jakoś publika onieśmielona powagą studia S-1 na parkiet pod sceną ruszyć nie chciała. Konie wygalopowały dużą ilością bębnów, potem było już tylko coraz bardziej czadująco (a wydawało się, że wszystko w tej piosence zostało już kiedyś powiedziane...).

Po przerwie zakrólował znów Marian Pełka. Po paru polkach jego grupa zeszła ze sceny, żegnana owacyjnie; na pociechę dorzucając, że „poleca się na przyszłość”. Kapela ze Wsi pojawiła się z psychodelicznym transikiem zapowiedzianym „Jak pojechał Jaś na wojenkę, czyli temat aktualny”. Jednym z kolejnych był mazowiecki blues o siwym koniu w basowym wykonaniu wokalnym Mai Kleszcz (znany z „Nowej Tradycji” 2003 w wersji zespołu pod nazwą Inna Polska). W duecie Kapeli ze Wsi Warszawa z Zespołem Śpiewaczym Lipsk zabrzmiało „Pada deszczyk”, co też okazało się utworem finałowym. Nie obyło się bez bisu, w którym grupa z Lipska podzieliła się „praktyczną” przyśpiewką weselną o wódce, do czego w końcówce dołączyła męska część Kapeli na bębnach i dzwonkach, a dziewczęta swoją przyśpiewkę „gorzałkową” wykonały na głosy – efekt piorunujący! Brawa nie chciały umilknąć...

Kapela wyspecjalizowała się ostatnio w eksperymentach, nie gardząc ryzykownymi, ale jednocześnie wyraźnie „zespokojniała”, jakby się wysublimowała. Czyżby „młodzież dorosła”?